Krew może człowieka zalać jak widzi tempo prac modernizacyjnych dworca we Wrocławiu. Pół roku temu jak lecieliśmy do Hiszpanii też zamknięte było główne wyjście z dworca na miasto i żeby dostać się autobusu kursującego na lotnisko trzeba go obejść dookoła. Czy to tak trudno zrobić przejście? Rozumiem, że ma być ładne i cacy, dlatego jest dopieszczane jak się da, ale nie obraziłbym się jakby wygrodzono płytą OSB tunel na drugą stronę. Cały dworzec jest w OSB, a tu się nie da..
Zatem, powrót: będąc o 23:30 na dworcu spodziewaliśmy się, że może być on męczący. Kupiliśmy jedyne bilety na powrót na 4:17. Pięknie - 5 godzin na dworcu, po którym kręcą się pijacy i awanturnicy wszelkiej maści szukający zaczepki, nie było mowy żeby się przespać spokojnie (mimo, że mi się później udało, Zuza nas pilnowała:)). Na szczęście po 20 minutach przeciągających się w wieczność oczekiwań, pani sprzedająca bilety poprosiła przez interkom "podróżnych jadących do stacji Łódź - Widzew" o podejście do odpowiedniego okienka. Zaproponowała nam bilety z przesiadką w Katowicach. Czas podróży dłuższy o 3 godziny, przesiadka godzinna, czas przybycia podobny. Ale to i tak lepiej, bo za godzinę siedzieliśmy już w pociągu mogąc się spokojnie przespać. To był dobry wybór.