Ktoś kto zna francuski pewnie ominie ten wpis przez karykaturę tej nazwy:P. Champs Elysees oczywiście!
Wysiadamy z metra tuż przy moście Aleksandra III, po którym spacerujemy robiąc zdjęcia i sycąc się widokiem złotej kopuły zabudowań Les Inwalides. Leżymy chwilę w słonku na trawniku przy Champs Elysees i kierujemy się w stronę Placu Zgody (Place de la Concorde) karmiąc kaczki w Ogrodach Tuilerie. Ładnie to brzmi, więc teraz trochę z innej beczki: co ciekawe obelisk na środku wspomnianego placu został tu przywleczony z Egiptu w 1831 roku jako podarunek. Liczy sobie ponad 3300 lat (230 ton i 23 metry wysokości). Mieli kiedyś Egipscy władcy gest, nie ma co.
Zwieńczeniem Pól Elizejskich, na ich drugim końcu jest Łuk Tryumfalny. Nadal zaskakuje nas ogrom, z jakim postępuje się przy stawianiu czegokolwiek w Paryżu - ludzie na jego "dachu" wyglądają jak mróweczki.
Później udajemy się na plac Maillot, skąd autobus zabierza nas z powrotem na lotnisko w Beauvais (czyt. Bowe).