Dzisiaj Kasia nam nie towarzyszyla, bo pojechala zwiedzic Sewille, ktora my dopiero opuscilismy. Po sniadaniu, ktore (z powodu zapachu w kuchni) wyjatkowo chetnie zjedlismy na dachu, udalismy sie obejrzec wielki meczet Mezquita. Po drodze dokonalismy odkrycia, skad ten ¨dziwny¨zapach na ulicy o poranku, oraz skad kaluze, skoro nie padalo od wielu dni. Jest XXI wiek, Hiszpania, perla cywilizacji, Hiszpanie podbili pol swiata, ale..
Ale zuzyty papier toaletowy trzeba wrzucac do specjalnego smietniczka (o czym wciaz przypominaja napisy w lazienkach), zeby nie zatkaly sie rurki sciekowe..
Ale w zabytkowej czesci miasta, Juderia, nie ma pelnej kanalizacji w domach i scieki po myciu sie (sadzac po kolorze wody, zmieszanej z mydlem) malymi otworami na wysokosci 15 cm wylewaja sie z domow prosto na ulice. Oto i rozwiazanie zagadki kaluz..
Wracajac do zwiedzania meczetu - zobaczylismy tylko ogrody, wieze i budynek z zewnatrz, bo odstraszyla nas cena 8€ od osoby, a nie spodziewalismy sie wewnatrz czegos wyjatkowo zaskakujacego. Przeszlismy tez przez most zbudowany przez Rzymian do drugiej czesci miasta, skad byl doskonaly widok na sam most i zabytkowa zabudowe miasta w tle - wrocimy po zmroku zrobic dobre zdjecia!
Po obiedzie chcielismy zobaczyc Synagoge, ale w niedziele otwarta byla doslownie przez chwile i niestety sie nie zalapalismy, podobnie z Alkazarem. Otwarte za to byly stajnie krolewskie, ktore przygotowywano do wieczornych pokazow, mielismy wiec okazje zobaczyc konie, bryczki itd.
Po wieczornym spacerze, oczywiscie zwienczonym w barze na Tapas, wrocilismy na wspomniany most.