Ostatni dzień naszej wyprawy postanawiamy spędzić na plaży, ciesząc się słoneczną pogodą, z którą będziemy musieli pożegnać się na najbiższe półtora roku. Po trzech godzinach mamy już dość HALNEGO wiejącego od morza i wracamy do hostelu po drodze zatrzymując sie na TAPAS, które wyjątkowo smakowało Zuzie. Po prysznicu (który trzeba wziąć, żeby spłukać siebie sól morską) odkrywamy, że nasze skóry są zaczerwienione. Mamy nadzieję, że nie dadzą o sobie znać w nocy.
Podczas jedzenia obiadokolacji przychodzi się przywitać nasz rodak. Z rozmowy wynika, że wraz ze swoją dziewczyną jutro wracają do Polski tym samym samolotem co my. Jest to dla nas świetna wiadomość, ponieważ rozwiązuje problem z dojazdem na lotnisko. Zamiast jechać autobusem licząc, że nie spóźnimy się na odprawę, pojedziemy razem z nimi taksówką zyskując: komfort podŕóży, odpowiedni zapas czasu i przy podziale kosztu, nie przepłacając.