Dobrym rozwiązaniem był wybór taksówki na lotnisko, bo mieliśmy wystarczający zapas czasu, by się spokojnie odprawić i przepchnąć przez: kolejkę do odprawy bagażu głównego, kolejkę do odprawy osobistej, kolejkę do wpuszczenia na pokład i kolejkę do wejścia na pokład (mamy wrażenie, że we Wrocławiu całość była lepiej zorganizowana, ale może dlatego, że w Alicante - w Maladze zresztą też - lotnisko z Wrocławia zmieściło by się kilka razy). Lot prawie cały przespaliśmy, w nocy mieliśmy tylko 4 godziny snu. Złapaliśmy autobus na dworzec PKP i kupiliśmy bilety.
Smutna rzeczywistość - 3000km do Polski przelecieliśmy w 3 godziny, a 150 km z Poznania zajęło nam 6 długich godzin w osobowym pociągu, zatrzymującym się nawet na najmniejszych stacjach.