Z samego rana (kolo 11) dostajemy sie metrem w okolice Watykanu, chyba najmniejszego kraju na swiecie, gdzie na kilometr kwadratowy przypada srednio dwoch papiezy (powierzchnia 0,44km^2). Po schlodzeniu sie i zlapaniu oddechu w Muzeum Watykanskim idziemy na plac Swietego Piotra i od razu ostawiamy sie w kolejce do wejscia do Bazyliki. Jest ona bardzo dluga, ale na szczescie szybko przesuwamy sie do przodu. Swiadomi kontroli ubrania (zasloniete ramiona i kolana) Zuza ubrala dlugie spodnie, ja swoje schowalem do plecaka. Udalo mi sie przejsc kontrole bez koniecznosci ich wkladania:).
Bazylika jest gigntyczna i co 5 centymetrow na scianach mozna podziwiac plaskorzezby Papierzy czy Swietych. Spedzamy chwile na modlitwie w kaplicy Najswietrzego Sakramentu.
Po wyjsciu z Bazyliki idziemy na lody Wloskie. Mimo naszych oczekiwan jeszcze nie natknelismy sie na takie "lody wloskie" jakie znamy z Polski, czyli nalewane z dystrybutora, wszedzie sa lody nakladane lycha, czy szpachelka :P.
Chcac wejsc na kopule Bazyliki znow musimy sie ustawic w kolejce do wejscia, ktora tym razem jest duzo krotsza - po drodze, widzac nadchodzacy tlum turystow, idziemy szybkim krokiem by dotrzec przed nimi, co sie nie udaje niestety i ustepujemy piecdziesiecioosobowej grupie :P.
Refleksja - wszystko poza wejsciem do Bazyliki (darmowe) jest bardzo drogie - muzeum Watykanskie 15 EUR (dla studentow 8), wejscie na kopule 7 EUR (chyba ze ktos chce schodami wtedy 5).
Po powrocie do hostelu jemy kolacje popijajac czerwonym winem z lodem, bo jest nam bardzo goraco. Po zachodzie slonca udajemy sie jeszcze raz na miasto zobaczyc Koloseum noca.