W Wenecji ciezko o jakis hostel. Sa jedynie hotele, ale ich cena przekracza nasz budzet. Rozwiazaniem jest kamping. Nasz znajduje sie poza glowna czescia miasta, na stalym ladzie. Dojezdza tu kilka autobusow, jeden z nich zatrzymuje sie pod samym kampingiem. Poza wlasnymi namiotami, przyczepami, czy karawanami, mozna spac jeszcze w namiotach z dwoma lozkami lub domkach. My mamy domek z dwoma lozkami i poza nimi nic wiecej sie nie zmiesci:-P. Nie ma niestety kuchni ale jest miejsce gdzie mozemy sobie przygotowac sniadania, a obiady bedziemy jesc w miescie.
Dostalismy od staffu mapke Wenecji, ale nie ma na niej opisanych wszystkich ulic. Jest to niestety niezbedne, bo Wenecja to istny labirynt, gdzie droga czesto urywa sie w jakims kanale lub jest slepa. Kupujemy zatem porzadna mape w sklepie i posiłkujac sie proponowanymi w niej trasami, ruszamy na zwiedzanie miasta.
Zwiedzamy po drodze kilka kosciolow, ale gwozdziem programu jest, kojarzony przez wszystkich z Wenecja, plac Swietego Marka. Przy nim znajduje sie Katedra Sw. Marka i palac Dozow, wszystko cechujace sie ciekawa architektura.
Po drodze oczywiscie, by ulzyc sobie w upale zatrzymujemy sie na lody (znow kladzione szpachelka), oraz zajadamy sie pizza i rotolo (czyli pizza, tylko zawinieta jak tortilla).