Mediolan

Nie spimy w hotelu, ktory wydal nam rezerwacje tylko po drugiej stronie ulicy - w hostelu. Dziwna praktyka, ale spotkalismy sie juz z tym w Paryzu. Moze hotel ma wyrobiona "marke" i tak zdobywa klientow dla podleglego mu hostelu?

Metrem docieramy do centrum miasta, wysiadamy na stacji Duomo. Oczom naszym ukazuje sie wspaniala bazylika. Nie mozemy jednak wejsc do srodka ze wzgledu na zle ubranie (wiadomo, Mediolan miasto mody..:-P). Chodzilo o odkryte ramiona i kolana Zuzy. W sumie to dobrze, ze nie wpuszczaja "rozneglizowanych" panien do swiatyni, wiec nie mamy zalu:-P.

kolejne kroki kierujemy do galerii Vittorio Emanuele II. Otaczaja nas butiki znanych projektantow. Wchodzimy do Louisa Vouitona. Chcielismy zobaczyc jak majetnym trzeba by byc, zeby tu sie ubierac. Niestety przy zadnym produkcie nie ma ceny:-P. Wita nas pracownik zajmujacy sie tylko otwieraniem drzwi. Kazdy z obslugi ubrany w " firmowe" ciuchy, pewnie o wartosci naszego rocznego zarobku. Troche nie swojo sie czujemy w tych klimatach, wiec opuszczamy salon.

Dalej idziemy do zamku Castello Sforzesco, zwiedzajac tamtejsze muzem. Z racji dziwnych godzin otwarcia druga czesc muzeum obejrzyny dopiero jutro. Za zamkiem roztacza sie park, gdzie milo spedzamy kilka godzin.

Wracamy do hostelu na kolacje. Na szczescie jest tu kuchnia, wiec jemy pyszne speghetti przy lampce czerwonego, musujacego wina.

Komentarze (0)